Czy
prawdziwa miłość istnieje? Nikt tego nie wie, lecz tak naprawdę każdy z nas zna
odpowiedz na swój dziwny sposób. Inny mówi, że to coś magicznego, nie z tego
świata. Inny natomiast, że to tylko ból i cierpienie, a jeszcze inny, że nie ma
czegoś takiego. Ja piszę po to byście wyciągnęli z kontekstu czym dla mnie jest
miłość. Pragnę przedstawić wam moją historię miłości.
Wszystko
zaczęło się pięknego wiosennego dnia.
Drzewa zakwitały, trawa zieleniała. Miałam wtedy 16 lat. W szkole
pojawił się nowy uczeń. Wysoki blady szatyn o imieniu Michael. Przeprowadził
się tu z matką z Kazachstanu. Ojca stracił w wypadku samochodowym, gdy miał 5
lat. Wyglądał na tajemniczego i przyjacielskiego chłopaka. Bardzo mnie
zaintrygował. Był dla mnie miły i czarujący, jak mało kto. Nie należałam do
osób towarzyskich. Nigdy nie lubiłam poznawać nowych ludzi, byłam raczej typem
samotnika. Zawsze spokojna nie sprawiała wiele problemów, nie lubiłam chodzić
na imprezy. Gdy go poznałam moje życie
się zmieniło. Pokazał mi jak cieszyć się
życiem, a przy tym pozostać sobą. Chętnie nawiązywałam nowe znajomości.
Zaczęłam więcej się udzielać towarzysko. Przestałam być tą płochliwą, bojącą
się wszystkiego Nicki. Zaczęłam być sobą. Między innym to przez niego poznałam
Koni , czułam że mogę powiedzieć jej o wszystkim. Była moją prawdziwą
przyjaciółką. Tak… o wszystkim oprócz
jednej sprawy. Zakochałam się w Michaelu, podobnie jak ona. Nie odważyłam się
jej o tym powiedzieć, wiedziałam, że ta sprawa zrujnuje wszystko nad czym
procowaliśmy przez te długie lata.
Mijały
lata, rok za rokiem. Moje uczucie było coraz silniejsze, walczyłam z nim. W końcu
wszyscy poszliśmy na studia. Zamieszkaliśmy w tym samy akademiku, ale każdy z
nas poszedł w inną stronę. Koni chciała się uczyć w dziedzinie psychologii, Michael
poszedł na medycynę, a ja do akademii sztuk pięknych. Od zawsze marzyłam by się
tam uczyć. Już jako maluch szkicowałam wiele portretów. Zazwyczaj były to
portrety starszych kobiet, wyglądających zza okna ze łzą w oku.
Pierwszy
rok szkolny miną szybko i nieciekawie, może nawet i dobrze. Miałam dość wrażeń.
Nowa szkoła, nowi nauczyciele, nowe twarze i coraz to większe wymagania.
Nadchodziły
wakacje. Ja, Koni, Michael i paru naszych znajomych postanowiliśmy wyjechać nad
jezioro. Nie znaleźliśmy żadnych wolnych noclegów więc postanowiliśmy spać w
namiotach.Ja i Koni byłyśmy w jednym, Michael był z kolegą Jackobem, a w
trzecim spały Boni i Stella.
Czas
tam płyną nam bardzo przyjemnie, do czasu… Poszliśmy wszyscy na pobliską
imprezę. Upiłam się. Był to mój pierwszy raz i strasznie go żałuję.
Powiedziałam Koni, że podoba mi się Michael. Była na mnie bardzo zła. Tydzień
tam spędziliśmy w dużym napięciu. Pamiętam że jednej nocy nie mogłam zasnąć.
Wyszłam więc z namiotu i poszłam się przejść brzegiem jeziora. Zauważyłam tam
jakiś długi, stary, spróchniały pomost. Mimo moich obaw postanowiłam na niego
wejść. Szłam coraz dalej, i dalej, aż doszłam do samego końca. Usiadłam z
brzegu i zaczęłam rozmyślać. Wtem usłyszałam kroki. Przestraszyłam się i szybko
odwróciłam do tyłu. Był to Michael, sprawdzał czy nic mi się nie stało. Był
bardzo przejęty, ale nie wiedziałam z jakiego powodu. Usiadł koło mnie i
zapytał:
- Co się stało? – powiedział to głosem nieco
skrępowanym.
Nie wiedziałam co dokładnie ma na myśli. Chodziło mu
po głowie to czemu pokłóciłyśmy się z Koni, czy to że z jakiego powodu wyszłam
z namiotu. Postanowiłam odpowiedzieć na drugą opcję
- Nie mogłam zasnąć. Pomyślałam że pobycie chwilę
samej dobrze mi zrobi.
Michael
zachowywał się dziwnie trochę tak jak by miał coś do ukrycia. Jakąś tajemnicę, coś
go dręczyło.
- Nie powinnaś wchodzić na ten pomost jest bardzo
stary, mogło by ci się coś stać.
- Tak wiem, ale jest tu świetny widok na jezioro.
Taki piękny krajobraz.
- Zgadzam się z tobą. Też tu przychodzę czasem
pomyśleć.
Dalej
siedzieliśmy w milczeniu i tak aż do wschodu słońca, które nastąpiło o godzinie
4:28. Było to piękne. Takie magiczne. Odwróciłam się w stronę Michaela, aby wyrazić
mój zachwyt, lecz gdy tylko otworzyłam
usta przyłożył mi swój wskazujący palec do ust i uciszył zanim powiedziałam pierwsze słowo. Odsuwając
swoja rękę powiedział ściszonym głosem:
- Nic nie mów. Ciesz się tą chwilą.
Zbliżył
się do mnie i zaczął mnie delikatnie i namiętnie całować. Było wspaniale czułam
w brzuchu motyle, ale w końcu się opamiętałam. Oderwałam się od jego ust choć
wcale nie miałam takiego zamiaru. Miałam ochotę na więcej tych wrażliwych
całusów, ale wiedziałam że to bardzo zrani Koni, więc jednym, ostrym ruchem
uderzyłam go w policzek i w szybkim tempie wróciłam do namiotu.
Przez
resztę nocy oczywiście nie spałam. Przez długie godziny myślałam. Powiem
szczerze, że nie chodziła mi wtedy po głowie Koni i jak się paskudnie poczuje,
kiedy dowie się, że coś mnie łączy z Michaelem, ale to że było mi z nim tak
cudownie. Żałuję, że to przerwałam.
Jeszcze
raz przyłożyłam głowę do poduszki, pomyślałam o tym pocałunku, poczułam
dreszcze i przysnęłam. Nie spałam za długo, bo rano obudziły mnie krzyki świetnie
bawiących się znajomych. Zauważyłam, że Koni jeszcze śpi, nic dziwnego nigdy
nie lubiła wcześnie wstawać. Drzemała ta słodko, tak niewinnie. Czułam się
podle. Nie wierzę że mogłam jej to zrobić. Wtedy pierwszy raz poczułam ze ten
pocałunek to coś złego i niewybaczalnego. Wyszłam z namiotu i zauważyłam
Michaela siedzącego na ławce. Chciałam go unikać, starałam się nie zostawać
sama, wiedziałam że nie będzie roztrząsać tego tematu przy świadkach. Uciekałam
tak aż do obiadu. Niestety coś mnie zmusiło, by pójść na pomost. Na końcu zauważyłam
nieco zamazaną sylwetkę . Szybko zorientowałam się że był to Michael. Miałam
zamiar szybko odejść. Niestety spostrzegł mnie i dogonił. Złapał mnie za rękę i przyciągną bardzo blisko siebie.
Próbowałam się wyrwać, ale powiedział, że nie puści mnie póki szczerze nie porozmawiamy.
Po chwili dodał:
- Powiedz, że
to dla ciebie nic nie znaczyło, to przestanę. – oznajmił to tak jakby miał na
myśli: chcę cię jaszcze całować.
- Dobrze, nic to da mnie nie znaczyło. – Starałam
się odpowiedzieć bez uczuciowo, ale nie bardzo mi to wyszło
Próbowałam odejść niestety przyciągną mnie jeszcze
bliżej siebie.
- Niewierze, wiem kiedy kłamiesz.
- To uwierz.- Po tej odpowiedzi zrezygnował, puścił
mnie, odsunęłam się, ale nie odeszłam chciałam zobaczyć jak zareaguje.
Zauważyłam że był załamany, chyba uwierzył. Dziwne,
kłamanie nie było moją mocną stroną. Na ratunek mi przyszła Koni, która chciała
ze mną akurat porozmawiać. Pierw zwróciła się do Michaela:
- Zostawisz nas same? Chciałabym z nią porozmawiać.
Bez wahania poszedł. Poczym Koni odwróciła się w
moją stronę i spytała:
- Wie? – Nie zrozumiałam jej pytania. – Wie że jest
powodem naszej kłótni?
- Tak nazywasz teraz przyjaciela: „powodem”
- Nie to miałam na myśli – Powiedziała lekko
speszona. Widać, że potraktowałam ją za ostro.
- Nie, nie wie co się stało.
- Nicki, chciałam cię przeprosić. Dobrze, że
dowiedziałam się o tym, inaczej dusiłabyś to w sobie.
- Nie chciałam ci tego mówić, bo wiedziałam, że to
cię zdenerwuje. Byłam głupia, myślałam że zdołam ukrywać to przez całe życie.
Rozmowa
toczyła się jeszcze długo, ale nie powiedziałam jej o tym co się stało przy
wschodzie słońca. Wiedziałam, że będzie to powód naszej następnej kłótni. Zdaniem
Koni wszystko było już dobrze, ale czułam, że nie mogę jej zaufać. Ciągle
wydawało mi się że rywalizujemy o Michaela, a on przez nas był coraz bardziej
przygnębiony. Było coraz gorzej.
***
No więc chciałabym, abyście pod tym postem umieszczali swoje szczere komentarze. Chciałabym wiedzieć co naprawdę myślicie o tym wszystkim i z chęcią przyjmę każdą krytykę. Dziękuję.