sobota, 25 sierpnia 2012

- 001 - To tylko wspomienie

/01/ PRZYKRY POCZĄTEK


          Czy prawdziwa miłość istnieje? Nikt tego nie wie, lecz tak naprawdę każdy z nas zna odpowiedz na swój dziwny sposób. Inny mówi, że to coś magicznego, nie z tego świata. Inny natomiast, że to tylko ból i cierpienie, a jeszcze inny, że nie ma czegoś takiego. Ja piszę po to byście wyciągnęli z kontekstu czym dla mnie jest miłość. Pragnę przedstawić wam moją historię miłości.

          Wszystko zaczęło się pięknego wiosennego dnia.  Drzewa zakwitały, trawa zieleniała. Miałam wtedy 16 lat. W szkole pojawił się nowy uczeń. Wysoki blady szatyn o imieniu Michael. Przeprowadził się tu z matką z Kazachstanu. Ojca stracił w wypadku samochodowym, gdy miał 5 lat. Wyglądał na tajemniczego i przyjacielskiego chłopaka. Bardzo mnie zaintrygował. Był dla mnie miły i czarujący, jak mało kto. Nie należałam do osób towarzyskich. Nigdy nie lubiłam poznawać nowych ludzi, byłam raczej typem samotnika. Zawsze spokojna nie sprawiała wiele problemów, nie lubiłam chodzić na imprezy.  Gdy go poznałam moje życie się zmieniło. Pokazał mi jak cieszyć  się życiem, a przy tym pozostać sobą. Chętnie nawiązywałam nowe znajomości. Zaczęłam więcej się udzielać towarzysko. Przestałam być tą płochliwą, bojącą się wszystkiego Nicki. Zaczęłam być sobą. Między innym to przez niego poznałam Koni , czułam że mogę powiedzieć jej o wszystkim. Była moją prawdziwą przyjaciółką. Tak… o wszystkim  oprócz jednej sprawy. Zakochałam się w Michaelu, podobnie jak ona. Nie odważyłam się jej o tym powiedzieć, wiedziałam, że ta sprawa zrujnuje wszystko nad czym procowaliśmy przez te długie lata.

           Mijały lata, rok za rokiem. Moje uczucie było coraz silniejsze, walczyłam z nim. W końcu wszyscy poszliśmy na studia. Zamieszkaliśmy w tym samy akademiku, ale każdy z nas poszedł w inną stronę. Koni chciała się uczyć w dziedzinie psychologii, Michael poszedł na medycynę, a ja do akademii sztuk pięknych. Od zawsze marzyłam by się tam uczyć. Już jako maluch szkicowałam wiele portretów. Zazwyczaj były to portrety starszych kobiet, wyglądających zza okna ze łzą w oku.

          Pierwszy rok szkolny miną szybko i nieciekawie, może nawet i dobrze. Miałam dość wrażeń. Nowa szkoła, nowi nauczyciele, nowe twarze i coraz to większe wymagania.

          Nadchodziły wakacje. Ja, Koni, Michael i paru naszych znajomych postanowiliśmy wyjechać nad jezioro. Nie znaleźliśmy żadnych wolnych noclegów więc postanowiliśmy spać w namiotach.Ja i Koni byłyśmy w jednym, Michael był z kolegą Jackobem, a w trzecim spały Boni i Stella.

          Czas tam płyną nam bardzo przyjemnie, do czasu… Poszliśmy wszyscy na pobliską imprezę. Upiłam się. Był to mój pierwszy raz i strasznie go żałuję. Powiedziałam Koni, że podoba mi się Michael. Była na mnie bardzo zła. Tydzień tam spędziliśmy w dużym napięciu. Pamiętam że jednej nocy nie mogłam zasnąć. Wyszłam więc z namiotu i poszłam się przejść brzegiem jeziora. Zauważyłam tam jakiś długi, stary, spróchniały pomost. Mimo moich obaw postanowiłam na niego wejść. Szłam coraz dalej, i dalej, aż doszłam do samego końca. Usiadłam z brzegu i zaczęłam rozmyślać. Wtem usłyszałam kroki. Przestraszyłam się i szybko odwróciłam do tyłu. Był to Michael, sprawdzał czy nic mi się nie stało. Był bardzo przejęty, ale nie wiedziałam z jakiego powodu. Usiadł koło mnie i zapytał:

- Co się stało? – powiedział to głosem nieco skrępowanym.

Nie wiedziałam co dokładnie ma na myśli. Chodziło mu po głowie to czemu pokłóciłyśmy się z Koni, czy to że z jakiego powodu wyszłam z namiotu. Postanowiłam odpowiedzieć na drugą opcję

- Nie mogłam zasnąć. Pomyślałam że pobycie chwilę samej dobrze mi zrobi.

          Michael zachowywał się dziwnie trochę tak jak by miał coś do ukrycia. Jakąś tajemnicę, coś go dręczyło.

- Nie powinnaś wchodzić na ten pomost jest bardzo stary, mogło by ci się coś stać.

- Tak wiem, ale jest tu świetny widok na jezioro. Taki piękny krajobraz.

- Zgadzam się z tobą. Też tu przychodzę czasem pomyśleć.

          Dalej siedzieliśmy w milczeniu i tak aż do wschodu słońca, które nastąpiło o godzinie 4:28. Było to piękne. Takie magiczne. Odwróciłam się w stronę Michaela, aby wyrazić mój zachwyt,  lecz gdy tylko otworzyłam usta przyłożył mi swój wskazujący palec do ust i uciszył  zanim powiedziałam pierwsze słowo. Odsuwając swoja rękę powiedział ściszonym głosem:

- Nic nie mów. Ciesz się tą chwilą.

          Zbliżył się do mnie i zaczął mnie delikatnie i namiętnie całować. Było wspaniale czułam w brzuchu motyle, ale w końcu się opamiętałam. Oderwałam się od jego ust choć wcale nie miałam takiego zamiaru. Miałam ochotę na więcej tych wrażliwych całusów, ale wiedziałam że to bardzo zrani Koni, więc jednym, ostrym ruchem uderzyłam go w policzek i w szybkim tempie wróciłam do namiotu.

          Przez resztę nocy oczywiście nie spałam. Przez długie godziny myślałam. Powiem szczerze, że nie chodziła mi wtedy po głowie Koni i jak się paskudnie poczuje, kiedy dowie się, że coś mnie łączy z Michaelem, ale to że było mi z nim tak cudownie. Żałuję, że to przerwałam.

          Jeszcze raz przyłożyłam głowę do poduszki, pomyślałam o tym pocałunku, poczułam dreszcze i przysnęłam. Nie spałam za długo, bo rano obudziły mnie krzyki świetnie bawiących się znajomych. Zauważyłam, że Koni jeszcze śpi, nic dziwnego nigdy nie lubiła wcześnie wstawać. Drzemała ta słodko, tak niewinnie. Czułam się podle. Nie wierzę że mogłam jej to zrobić. Wtedy pierwszy raz poczułam ze ten pocałunek to coś złego i niewybaczalnego. Wyszłam z namiotu i zauważyłam Michaela siedzącego na ławce. Chciałam go unikać, starałam się nie zostawać sama, wiedziałam że nie będzie roztrząsać tego tematu przy świadkach. Uciekałam tak aż do obiadu. Niestety coś mnie zmusiło, by pójść na pomost. Na końcu zauważyłam nieco zamazaną sylwetkę . Szybko zorientowałam się że był to Michael. Miałam zamiar szybko odejść. Niestety spostrzegł mnie i dogonił. Złapał mnie za  rękę i przyciągną bardzo blisko siebie. Próbowałam się wyrwać, ale powiedział, że nie puści mnie póki szczerze nie porozmawiamy. Po chwili dodał:

-  Powiedz, że to dla ciebie nic nie znaczyło, to przestanę. – oznajmił to tak jakby miał na myśli: chcę cię jaszcze całować.

- Dobrze, nic to da mnie nie znaczyło. – Starałam się odpowiedzieć bez uczuciowo, ale nie bardzo mi to wyszło

Próbowałam odejść niestety przyciągną mnie jeszcze bliżej siebie.

- Niewierze, wiem kiedy kłamiesz.

- To uwierz.- Po tej odpowiedzi zrezygnował, puścił mnie, odsunęłam się, ale nie odeszłam chciałam zobaczyć jak zareaguje.

Zauważyłam że był załamany, chyba uwierzył. Dziwne, kłamanie nie było moją mocną stroną. Na ratunek mi przyszła Koni, która chciała ze mną akurat porozmawiać. Pierw zwróciła się do Michaela:

- Zostawisz nas same? Chciałabym z nią porozmawiać.

Bez wahania poszedł. Poczym Koni odwróciła się w moją stronę i spytała:

- Wie? – Nie zrozumiałam jej pytania. – Wie że jest powodem naszej kłótni?

- Tak nazywasz teraz przyjaciela: „powodem”

- Nie to miałam na myśli – Powiedziała lekko speszona. Widać, że potraktowałam ją za ostro.

- Nie, nie wie co się stało.

- Nicki, chciałam cię przeprosić. Dobrze, że dowiedziałam się o tym, inaczej dusiłabyś to w sobie.

- Nie chciałam ci tego mówić, bo wiedziałam, że to cię zdenerwuje. Byłam głupia, myślałam że zdołam ukrywać to przez całe życie.

          Rozmowa toczyła się jeszcze długo, ale nie powiedziałam jej o tym co się stało przy wschodzie słońca. Wiedziałam, że będzie to powód naszej następnej kłótni. Zdaniem Koni wszystko było już dobrze, ale czułam, że nie mogę jej zaufać. Ciągle wydawało mi się że rywalizujemy o Michaela, a on przez nas był coraz bardziej przygnębiony. Było coraz gorzej.
***
No więc chciałabym, abyście pod tym postem umieszczali swoje szczere komentarze. Chciałabym wiedzieć co naprawdę myślicie o tym wszystkim i z chęcią przyjmę każdą krytykę. Dziękuję.

2 komentarze:

  1. Te opowiadanie jest piękne <3 :* Czekam na drugi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie jest świetne *________________________*
    Pisaj dalej pisaj <3 (jakby co to ja jestem addie z drollsims xd) P.S Antyspam : /

    OdpowiedzUsuń